niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 8 I'm dreaming about their...I'm scared.

 Zaczynam przestawiać się na wattpada, więc zapraszam was na mój profil, gdzie znajdziecie inne moje opowiadania. https://www.wattpad.com/user/Louiseej

Niall Pov's

Wiele myśli przechodziło mi przez głowę, w drodze powrotnej do pensjonatu. Poranny incydent, nie pozwolił o sobie zapomnieć, a ja traciłem zmysły, próbując skojarzyć fakty. Miałem pewne skojarzenia dotyczące osoby, która mogłaby to napisać, jednak po wielu dyskusjach z samym sobą, doszedłem do wniosku, że to niemożliwe. Finnick to jeszcze dziecko, a z drugiej strony dlaczego nie? Dziwnie się zachowywał i tak nagle uciekł.
Wszedłem do środka i witając się jedynie cichym "dzień dobry" z panią Gilbert, zniknąłem za drzwiami swojego pokoju. Ku mojemu zdziwieniu Bailee już w nim nie było.
Rzuciłem kurtkę na zaścielone łóżku i pobiegłem do sąsiedniego pokoju. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były zamknięte na klucz.
— Bailee? — pytam przestraszonym głosem. — Jesteś tam?
Nie słyszę żadnego odzewu. Szarpie za klamkę, jednak bez skutku.
— Bailee, słyszysz mnie. Wszystko w porządku? — Ponawiam pytanie, czując jak moja akcja serca przyspiesza.
— Do cholery. — Wale w drzwi, co nie uchodzi uwadze pani Gilbert, która zjawia
w korytarzy z przestraszona miną. W tym czasie czuję jak z moich oczu wylatuje kilka pojedynczych łez.
— Ma pani zapasowe klucze? — pytam z nadzieją w głosie, jednak doskonale znam odpowiedź.
Poruszona kobieta, dotyka mojego ramienia i puka do drzwi.
— Bailee, słońce — mówi głośnym tonem i wtedy słyszę jej cichy jęk, zastąpiony po chwili szlochaniem.
— Otwórz, proszę.
Nie slodziewam się, że dziewczyna zareaguje, jednak po chwili słyszę zgrzyt otwieranych drzwi.
Natychmiast wbiegam do środka i widzę, jak mała postać siedzi pod ścianą, skulona w kłębek, kurczowo trzymająca swoje dłonie, aby zataić przede mną swoje po czynienia.
— Coś ty zrobiła — mówię niemal krzycząc, przez co jej policki zalewa tona łez. Klękam przed nią. Stłuczone szkło, leży obok niej, całe zakrwawione, a jej biała koszulka, przybrała czerwonego koloru.
 Dotykam opuszkami palców, narzędzia i odkładam na biurko. Zrzucam z siebie koszulę i zdzieram na dwa kawałki.
— Pokaż — mówię delikatniejszym tonem, żeby się nie wystraszyła.
Niepewnym ruchem wyciąga w moją stronę oba nadgarstki, a ja w środku robię się cały gorący. Szybkim ruchem obwiązuję oba nadgarstki. Dziewczyna zaczyna się krzywicy i przez załzawione oczy, spogląda w moim kierunku ku.
— Przepraszam, Niall — mówi, jednak nie reaguje. Jestem na nią zły. Chcę jej pomóc, ale ona woli się zabić, niż pogadać.
Biorę ją na ręce i gdy nie protestuje, niosę do kuchni, gdzie pani Gilbert przygotowała opatrunki.
Usadzam ją na blacie i w ciszy obwiązuję obie ręce.
Staruszka z emocji poszła się położyć, tak że zostałem z Bailee sam na sam.
— Dlaczego to zrobiłaś? — pytam zdenerwowany jej zachowaniem.
— Ja... — mówi, chowając głowę w dłoniach. Instynktownie wtulam ją do swojego torsu i czuje jak jej łzy spływają po moim ciele.
— Widziałam ich. Śnili mi się i ja... To wszystko powracało... Czułam wszystko od nowa. Boję Niall, boję się, że po mnie wrócą.
Poruszony łapie jej twarz w obie dłonie i zmuszam, aby spojrzała tuż w moje tęczówki.
— Nie pozwolę cię skrzywdzić, Bailee. Znajdę ich, rozumiesz. Znajdę. Odpokutują za to co zrobili. Jak tylko sobie coś przypomnisz, powiedz mi. Zrobię to dla ciebie, tak.
Kiwa głową, a ja po raz pierwszy odczuwam tak silną żądzę zemsty. Bo tak cholernie przypomina mi mnie, jak byłem bezbronny. Jak to ja byłem w tej sytuacji co ona. Znajdę tych gnoi i zabije.
— Niall? — słyszę jej niewinny głos, który wybudza mnie z transu.
— Tak? — Spogląda w jej kierunku.
— Ktoś dzwonił do drzwi.
— Poczekaj tutaj, dobrze?
Kiwa głową, a ja kieruje się w stronę drzwi, do których ponownie ktoś dzwoni. Otwieram je i po drugiej stronie widzę młodego chłopaka, opasanego w stój policjanta.
— W czymś mogę pomóc? — pytam uprzejmym tonem, co nie uchodzi uwadze policjanta.
— Przyszedłem w sprawie Bailee Lorens.
Moja twarz blednieje, jednak próbuje zachować powagę i na poczekaniu wymyślam pierwsze lepsze kłamstwo.
— Bailee na razie śpi. Nie czuła się najlepiej. — Czekam na jego rekcje, w oczekiwaniu czy mi uwierzył.
— Rozumiem, więc gdyby się lepiej poczuła, proszę o kontakt.
— Dobrze, na pewno się odezwę, panie Tomlinsonie.
Żegnam się z mężczyzną i szczelnie zamykam za sobą drzwi.
— Kto to był? — pyta mnie cichutkim tonem.
— Nikt ważnym. Powinnaś odpocząć.
Zaopiekuje się tobą, Bailee. Obiecuje.

Nie podobał mi się tamten rozdział, więc spróbowałam swoich sił jeszcze raz i wyszło takie coś. Udało mi się w końcu wpleść tu ,gdzieś tą żądzę zemsty Białka, jakoś i w końcu pokazał trochę inną twarz. Nie miał ciekawej przeszłości. Było wszystko dobrze, ale wspomnienia chyba zaczynają do niego powracać?
Do następnego.

sobota, 5 grudnia 2015

Medicine-nowy blog


Serdecznie zapraszam na nowego bloga medicine-fanfiction.blogspot.com.
Wiem, że zaniedbuje tego bloga, jednak mam tyle nauki, że ledwo wyrabiam.
W nowym blogu postawiłam na wampiry. Na blogdu znajdziecie już prolog, jednak do obu opowiadań powrocie ok. 23 grudniania. To taki prezent ode mnie ten prolog z okazji Mikołajek.
Trzymajcie się, Ola.


Theme by violette