Niall Pov's
Bailee. Ta mała osóbka sprawiła, że zacząłem być za kogoś odpowiedzialny, nie tylko za siebie.
Bailee mnie zmieniła. Przez nią poczułem chęć odwetu. Chęć zemsty, której wcześniej nie czułem, gdy to mnie krzywdzono. Na samą myśl powróciło do mnie wspomnienie.
Bailee mnie zmieniła. Przez nią poczułem chęć odwetu. Chęć zemsty, której wcześniej nie czułem, gdy to mnie krzywdzono. Na samą myśl powróciło do mnie wspomnienie.
Słyszałem jego kroki. Wszędzie bym je usłyszał. Doskonale je znałem.Okryty do pasa kołdrą, czekałem aż tylko uchylił drzwi i przekroczy ich próg, żeby znowu mi to zrobić pod nieobecność mamy. Zawsze, gdy ta była w delegacji przychodził. Był rano, był popołudniu, był i wieczorem. Krzywdził mnie na każdym kroku. Czułem do niego obrzydzenie, ale byłem tylko dzieckiem. Skąd mogłem wiedzieć, że to złe?
— Witaj synu — usłyszałem jego zadowolony głos.
Jego ciało odpadło na łóżku i usadowiło się obok mnie.
— Bądź grzeczny synku. — Pogłaskał mnie po głowie, a jego ręka znalazła się w moich majtkach.
— Witaj synu — usłyszałem jego zadowolony głos.
Jego ciało odpadło na łóżku i usadowiło się obok mnie.
— Bądź grzeczny synku. — Pogłaskał mnie po głowie, a jego ręka znalazła się w moich majtkach.
Zacisnąłem mocno pięści i niespodziewanie uderzyłem nimi w ścianę. Byłem wściekły jak nigdy.
Znajdę tych cholernych drani, którzy ją skrzywdzili. Nikt nie miał prawa jej tego zrobić.
Doskonale wiedziałem jak to boli.
Ułożyłem
się na łóżku obok Bailee, która smacznie chrapała. Jedno co mnie
zaciekawiło to zeszyt obok mnie. Nie chciałem tam zagładą, ale jeżeli to
jedyny trop, to było to koniecznością.
Znajdę tych cholernych drani, którzy ją skrzywdzili. Nikt nie miał prawa jej tego zrobić.
Doskonale wiedziałem jak to boli.
W ostatnim momencie
zawahałem się i odłożyłem zeszyt na miejsce. Ułożyłem się w wygodnej
pozycji. Musiałem tego poszukać na własną rękę.
Słyszę dźwięk telefonu i o dziwo to Steffa. Nie mam ochotę na rozmowę z kimkolwiek jednak, po paru sekundach odbieram telefon.
- Halo? Steffi czy coś się stało? - pytam od razu zmartwionym głosem.
- Nie Niall. Jest
dobrze. Po prostu chciałam ci powiedzieć, że Luke się odezwał. - Pod
wpływem ostatniego zdania, usiadłem na łóżku i oparłem się o jego
oparcie.
- Co mówił? - pytam niemal od razu.
- Powiedział, że za tydzień wraca i że dobrze mu się powodzi. Nic więcej nie wspomniał, oprócz tego, że musicie pogadać.
Cicho wzdycham.
- Dziękuję, Steffa. To dla mnie ważne.
- Nie ma za co, Niall. Muszę już kończyć, bo Liam zabiera mnie na obiad.
- To coś poważnego? - pytam wzruszony.
- Jest nam ze sobą dobrze, Ni. Cześć - mówi, po czym rozłącza połączenie.
Rzucam telefon na biurko, a gdy obracam się w stronę Bailee ta już nie śpi.
- Masz ochotę na kino? -
pytam na rozchmurzenie jej drobniutkiej postury, a w odpowiedzi wstaje
na równe nogi i ubiera ciepłą, zimową kurtkę.
Straciłam wenę na to
opowiadanie, ale nie chciałam, żeby kompletnie nic się tutaj nie
pojawiło, więc przychodzę do was z króciutkim rozdziałem. Może kiedyś
uda mi się coś napisać, lecz na razie brak weny, czasu, szkoła. Nie wiem
co z tego wyjedzie. Może powrócę w ferie, czyli dopiero w lutym.
Zobaczymy. Nie żegnam się. Mówię do zobaczenia. Nic na siłę.
A na razie zapraszam na Believe i Medicine!