niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 1 I was here alone.


Bailee Pov's


Retrospekcja

      Moja zwiewna sukienka, unosiła się pod wpływem powietrza, gdy wykonywałam ruchy baletnicy. Mój upięty kok lśnił w świetle księżyca, a oczy błyszczały z zachwytu.
— Jesteś tu sama... sama — usłyszałam czyjeś głosy. Był to męski głos, jednak nigdy wcześniej go nie słyszałam. Rozejrzałam się dookoła, a gdy nikogo nie zauważyłam, kontynuowałam taniec. Miałam nadzieję, że to tylko wymysł mojej chorej wyobraźni. 
      — Kruszynka z ciebie...
      — Chodź do mnie.
Zastopowałam muzykę i rozejrzałam się ponownie dookoła. Cofnęłam się do altanki na środku polany i schowałam się w samym centrum. Dopadła mnie straszna panika. Mocny wiatr z całej siły dmuchnął mi w twarz, przez co zadrżałam z zimna. Oplotłam się ramionami i przestraszona wybiegłam na zewnątrz, żeby stawić czoła prześladowcy.
— Kim jesteś? —  krzyknęłam. 
Nie zastałam odpowiedzi, jednak po chwili zauważyłam ciemną postać. Ruszyłam ile sił w nogach przed siebie, w stronę ogromnego lasu. Nigdzie już nie mogłam czuć się bezpieczna. Gdy poczułam dotyk na lewym nadgarstku, przymknęłam lekko powieki. Bałam się spojrzeć mu w twarz. Cicho pisnęłam i nagle znalazłam się w starej kamienicy. Było już ciemno, lecz żadna latarnia jeszcze nie rozbłysła dookoła. Cisza wypełniła całą uliczkę. Przeszłam kawałek i schowałam się za śmietnikiem, gdy ujrzałam płaczącą dziewczynę. Miała związane oczy. Słyszałam jej głośny szloch. Wyglądała identycznie jak ja. Opadłam na ziemię. Chciałam pomóc dziewczynie. Rzuciłam się biegiem w stronę zakrwawionej postaci. Widziałam jej przestraszoną twarz. Czarne postacie miały nóż. Wszyscy zniknęli, a ja zostałam sama.
      Wybudzona z głębokiego transu, otworzyłam szeroko powieki i od samego początku poczułam jak góruje we mnie strach. Wszystko dookoła mnie to była brudna biel. Nawet zielone dotąd kwiaty, wydawały się bez życia. Panowała tu szarość, wyglądało to jak nicość z mojego snu. Byłam tu sama. 
Podłączona do respiratora, nie wykonałam żadnego ruchu. Bałam się, że cokolwiek może mnie skrzywdzić. Obróciłam na bok głowę. Wcześniej nie dostrzegałam takich rzeczy, ale teraz dokładnie przyjrzałam się błyszczącemu w moją stronę księżycowi. Wyglądał jakby się do mnie uśmiechnął. Zrobiłam to samo. Nie chciałam, żeby czuł się samotny i bezbronny, tak jak ja. Zasługiwał na coś lepszego niż wiszenie na gołym czarnym niebie. Cały czas przeżywałam swój sen. Był taki realistyczny. Na samą myśl miałam ciarki. Ułożyłam głowę do snu, jednak nie dane mi było znaleźć się w krainie Morfeusza. Dzisiaj była pełnia. Już rozumiałam dlaczego nie mogłam spać. Ostre światło samotnego księżyca, nie dawało mi spokoju. Przekręciłam się na drugi bok i wyrzuciłam jedną nogę na wierzch kołdry. W sali było gorąco. Miesiąc temu zawitała do nas zimna, jednak tutaj hulały dobre ogrzewania. 
Nie lubiłam tego miejsca. Szpital mnie przygnębiał. Tak było i wtedy. Przypominał mi te wszystkie straszne czasy, kiedy tu przebywałam. Miałam problemy ze sobą, gdy w wieku czterech lat zmarł mój braciszek. Pokochałam go i nie wyobrażałam sobie bez niego życia. Czerwone kreski sprawiały, że ożywałam na nowo i nadal sprawiają, ale teraz już nikt o nich nie wie. Mieszkam na ulicy. Musiałam uciec z domu. Nie wytrzymałabym już tam dłużej. To miejsce nie było już dla mnie domem. Cicho westchnęłam i zauważyłam młodą kobietę, która otworzyła drzwi do mojej sali. Chyba nie spodziewała się, że już wstałam. Zawróciła z powrotem, ale wróciła po niedługiej chwili w większym gronie.
      — Możecie odłączyć ją od respiratorów — usłyszałam głos niewysokiego doktora z wąsem. Okrążył łóżko dookoła i spojrzał w miejsce, gdzie patrzyłam i ja. Żyletka... Musiała wypaść, gdy mnie tu przywozili. Wąsaty wygonił resztę pielęgniarek i skierował swój wzrok w drugi kąt sali. Nie wiedziałam, gdzie patrzy. Może naprawdę widać tam coś ciekawego. Chyba czekał na mój ruch, więc obróciłam się i spojrzałam za drzwi. Siedziała za nimi starsza kobieta. Lekko przysypiała, ale próbowała się trzymać. Chyba na kogoś czekała.
      — Dzięki niej jeszcze żyjesz, Bailee. Mało brakowało, a byłabyś na innym świecie — powiedział.
      Nie patrzył się na mnie, jednak wiedział, że powędrowałam za jego wzrokiem. Staruszka wyglądała na osiemdziesiąt lat. Jej siwe włosy były doszczętnie potargane, a niebieskie tęczówki błyszczały od ciągłych łez.
      Mężczyzna skierował się w stronę wyjścia.
      Widziałam, że kobieta jest poruszona i kołysząc się idzie w moją stronę. Kobieta była smutna, ale zarazem szczęśliwa. Weszła do środka i złączyła obie dłonie, jakby się modliła.
Przesunęłam się w jedną stronę i zrobiłam jej miejsce na miękkim łóżku. Na początku nie zrozumiała mojego gestu, jednak chwilę później materac się pode mną ugiął, co znaczyło, że jest tutaj, przy mnie.
      — Jak się czujesz, kochanie? — zapytała.
Jak miałam się czuć? Byłam upokorzona, brudna, nieszczęśliwa. Wszystko mnie piekło, ale nie mogłam jej martwić. 
Westchnęłam, a w oczach kobiety wezbrały się łzy.
      — Pomogła mi pani — wyszeptałam nieśmiało.
      — Zrobiłam to co powinnam aniołku — powiedziała, po czym nastąpiła grobowa cisza. Kobieta oglądała moje rany z przerażeniem. Niektóre blizny nie zniknął i zawsze będą przypominały, to co się wydarzyło. Dlaczego tacy ludzie istnieją? Niewyżyci idioci, którzy robią krzywdę ludziom.
      Robiło się coraz jaśniej za oknem. Widziałam, że kobieta była już zmęczona. Spojrzałam na jej oczy. Były już prawie całkiem zamknięte.
     — Poradzisz sobie, aniołku? —zapytała, na co jej przytaknęłam.
Niebieskooka niechętnie podniosła się z materaca i ucałowała mnie w czoło na dobranoc. Zniknęła za szklanymi drzwiami od mojej sali.
      Zmęczona wtuliłam głowę w poduszkę. Nie mogłam zasnąć, ale oczy miałam cały czas zamknięte. Potrzebowałam spokoju.

" Miałam na sobie czarną opaskę. Ktoś mi ją przywiązał i przewalił na ziemię.
— Kim jesteś? — krzyknęłam i zaczęłam cicho szlochać, jednak spotkałam się jedynie ze śmiechami. Byli tu niedaleko. Słyszałam ich. "



      Obudziłam się cała zdyszana. Czułam się jakbym znowu tam była, jakby wszystko od nowa się zaczynało. Wyjęłam z szafki zapasową żyletkę i gdy ostatnia pielęgniarka, wyszła z mojej sali,  bez wahania obrysowałam na ręce pierwsze kreski, które wypełniły się krwią. Poczułam ulgę. Nie umiałam poradzić sobie ze stresem. Nigdy nie potrafiłam. To moja jedyna przyjaciółka, która nigdy mnie nie zawiedzie, a dużo ludzi już to zrobiło.

Niall Pov's

       Już dawno tak późno nie wróciłem do domu z imprezy. Dawno tak nie zabalowałem w klubie. Wszystko co pamiętam, to kolejne butelki alkoholu.
      Opadłem na łóżko w wynajętym pokoju i schowałem głowę w poduszkę. Pani Gilbert zazwyczaj budziła się, gdy wracałem, jednak dzisiaj tak się nie stało. Przewróciłem się na drugi bok i poczułem ostry ból, który przeszył się przez moją głowę. Wszystko we mnie wibrowało.
Przyszalałeś Horan — pomyślałem.
Niechętnie wstałem na równe nogi i zbiegłem na dół. Z szafki nocnej wyciągnąłem Ibuprom i zażyłem dwie kapsułki. Oparłem ręce o blat i czekałem aż ból chociaż na chwilę ustanie.
      Po pewnym czasie usłyszałem zgrzyt otwieranych drzwi. Dotknąłem gorącego czoła i  złapałem za nóż, chowając się  za drzwiami. Gdy drzwi uchyliły się lekko, schowałem się za balustradą i czekałem na dalszy rozwój akcji. Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem staruszkę. Odłożyłem na miejsce przedmiot i pomogłem zdjąć kożuch kobiety.
      — Ale mnie pani wystraszyła — wydukałem, jednak siwowłosa nie wyrażała żadnych emocji. Była wręcz przygnębiona. To widać było na pierwszy rzut oka. Staruszka nie odezwała się ani na chwilę. Od razu skierowała się w stronę w swojego pokoju, zaspanym krokiem.
      Nie chcą dłużej stać w holu pensjonatu skierowałem się do siebie. Czas zaleczyć kaca snem do południa. Przerzuciłem biały t-shirt w kąt pokoju i rzuciłem się na łóżko w samych bokserkach.
      — Dobranoc pani Gilbert — krzyknąłem z przyzwyczajenia. Nie usłyszałem odpowiedzi, co oznaczało, że starsza pani zasnęła. Wtuliłem się mocniej w poduszkę i opatuliłem do szyi kołdrą z pierza. Zapowiadała się chłodna noc.


Ostatecznie wygrała niedziela, więc przychodzę do was z rozdziałem. :)
Naprawdę dziękuję za wasze komentarze pod prologiem. Było mi naprawdę miło na sercu, gdy je czytałam. Rozdział jest trochę nudnawy, jednak akcja tak w 2 rozdziale trochę się już rozkręci i z rozdziałami, dowiecie się coraz więcej o problemach bohaterów. Czekam na wasze komentarze.
Opowiadanie jest też dostępne na wattpadzie, więc jeśli wolicie czytać tam, to zapraszam:
https://www.wattpad.com/story/48124813-criminal-n-h.

A i podaję wam kontakt do mnie:
e-mail: honey267267267@gmail.com
ask: http://ask.fm/olaaaaaad
wattpad: Louiseej
twitter: tommo_ola



poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Prolog

Bailee Pov's

      Przeszłam kilka metrów chwiejnym krokiem i oparłam się o konar drzewa. Było już późno, niebo pokryłam gęsta czarna smuga, a księżyc uwidocznił się pod ciemnościami. Po chwili wyłoniły się pojedyncze gwiazdki. Ostatnia mała postać przebiegła przez ulicę, nawet na mnie nie zerkając. Zostałam sama ze sobą i z towarzyszącym mi bólem. Miałam całe posiniaczone ciało, a moja biała sukienka z brylantami na falbanach, została dzisiaj brutalnie rozerwana. Cicho zaszlochałam. Dotąd nie myślałam o tym, co się wydarzyło, ale teraz wszystko czuję jeszcze mocniej niż przed chwilą. Wstałam na równe nogi, i przeleciałam przez ulicę, zostawiając po sobie oznaki. Wpadłam na czyjąś posesję i cicho zastukałam w drewniane drzwi. Oparłam się o nie dłońmi, po czym opadłam na wycieraczkę pode mną.  Byłam już strasznie słaba. Skuliłam się w kłębek i zadrżałam się z zimna. Jesienny wiatr dmuchnął mi potwarzy i zarzucił garść kosmyków na oczy, przykrywając ogromną śliwę pod okiem. Czekałam aż postać, wyłoni się ze środka. W końcu kroki ustały, a drzwi otworzyła niewysoka staruszka.

      — Słucham? zapytała rozglądając się na boki, a ja cicho jęknęłam, gdy róg drzwi wbił się w moją dłoń. Zauważyłam w jej oczach strach. Przyłożyła dłoń do ust i wydobyła z siebie pojedynczy krzyk. Nagle wszystko mi się rozmazało. Ból minął. Wszystko umknęło z mojej pamięci. Zasnęłam.

 

Witam w prologu mojego nowego fanfiction. Wstęp może dużo nie mówi, ale nie będzie to opowiadanie o bad boy'u Niall'u, który będzie się znęcał nad Bailee. Będzie to zupełnie inne fanfiction i mam nadzieję, że wam się tu spodoba. Czekam na wasze komentarze i spostrzeżenia.
Rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu, ze względu na szkołę, która za tydzień powraca. Czy tylko mnie to przeraża, że już koniec wakacji, co równa się z końcem laby? :(
Możecie wybrać dzień, w który najkorzystniej byłoby wam czytać, a ja się postaram dostosować. Wyczekujcie 1. Z góry dziękuję, za każdy komentarz.
Ola D.



Theme by violette