sobota, 24 października 2015

Rozdział 7 Look after Baille



Niall Pov's


- Niall, Niall - uszłyszałem nad swoim uchem wczesnym rankiem. Za oknem było jeszcze ciemno. Moje zaspane oczy, musiałem przez chwilę przezwyczaić do mocnego światła i już po chwili ujrzałem małe zgrabne ciało, wychudz. ej szesnastolatki.
- Bailee coś się stało? -zapytałem, a dziewczyna wlepiła swój wzrok w ślepy zaułek.
Byłem zaskoczony jej widokiem tutaj. Nie powinna w ogóle wstawać z łóżka,jest bardzo słaba. Widziałem to w jej błądzącym wzroku. Ponad to cała się trzęsła. Instynktownie zrzuciłem z siebie ciepłą kołdrę i opatuliłem jej drobne ciało. Jak matka dbająca o zdrowie dziecko, tak ja sprawdziłem czy nastolatka nie miała gorączki.
Przyłożyłem dłoń do jej bladej twarzy i poczułem falę gorąca, która przeszła po moim ciele. Bailee była cała rozpalona.
- Masz gorączkę - stwierdziłem. - Powinnaś już się położyć. Choć pomogę ci. - Opatuliłem ją w pasie, jednak dziewczyna nawet nie chciała wstać. Była przygnębiona.
- Bailee co się dzieje? - Usiadłem obok dziewczyny, która lekko zakasłała. Mimo, że to ukrywała, widziałem, że ma zaszklone oczy. Lekko potrząsnęła głową i spuściła wpatrując się w ukurzoną terakotę. Jej lekko rudawe włosy opadły w dół, a wychudzonymi rękami oplotła się w pasie. Czułem pod powierzchnią kołdry, stykającą się ze mną falą ciepła.
- Hej, dziewczyno. Powiesz, mi co się dzieje - zacząłem z myślą, że uda mi się ją otworzyć. Jak na razie była uparta jak osioł. - Daj sobie pomóc. Obiecuję, że ci ulży. - Gdy wypowiadałem ostatnie zdanie, napotkałem na sobie jej niebieskie tęczówki niczym morskie fale. Idealnie wpasowywały się w moje jak brakujący puzzel. Mógłbym wpatrywać się w to piękno, godzinami, jednak teraz nie to było moim celem.
- To jak? - zapytałem.
Wtedy pierwszy raz od dawna, ujrzałem jej nieśmiały uśmiech. Udało mi się.
- Ja... - zająkała się, a ja wpatrywałem się w nią jak w obrazek, czekając na to co ma mi do powiedzenia.
- Po prostu bałam się być tam sama. Przepraszam, że cię obudziłam, Pójdę już. - Zrzuciła z siebie kołdrę, lecz nie pozwoliłem jej, żeby wstawała.
- Połóż się, Bailee. - Ponownie dotknąłem jej czoła.
- Zaraz przyjdę, dobrze? - Przytaknęła, a ja zarzuciłem ciepłe pierze na jej drobne ciało. Przymknąłem delikatnie drzwi i po drewnianych schodkach, zszedłem do kuchni, gdzie pani Giblert trzymała lekarstwa.
Otworzyłem delikatnie domową apteczkę, w momencie gdy pani Gilbert przekroczyła próg kuchni.
- Co się dzieje, Niall? - zapytała zaspanym głosem, głośno ziewając. Lekko się zląkłem i spojrzałem na zmęczoną staruszkę.
- Coś z Bailee?
- T... Nie, po prostu źle się poczułem. Niech pani się nie martwi. Prosze iść się położyć. - Znalazłem potrzebne leki i spojrzałem jak siedemdziesięciopięciolatka znika za futryną kuchni. Może źle postąpiłem kłamiąc, jednak lepiej, żeby się nie martwiła na zaś.
Pochowałem wszystkie leki i wróciłem szybkim tempem do dziewczyny. Z misją,zamknąłem delikatnie drzwi i obróciłem się na pipoecie, w stronę dziewczyny.
- Bai... - Zauważyłem śpiącą nastolatkę.

Wyglądała jak mały aniołek. To straszne, że taka młoda dziewczynka, musiała tyle przejść w ciągu tych kilku dni.
Usmiechnąłem się do śpiącej postaci. Sam byłem zmęczony.
Złapałem za ciepły koc i złożyłem go w kosteczkę. Ułożyłem się na podłodze i podłożyłem go sobie pod głowę a zimową kurtką, opatuliłem swoje ciało. To nie ważne, że spałem na podłodze, ważne, że Bailee czuła się bezpieczna.
Przekręciłem się na drugi bok, w momencie, gdy mój wyświetlacz zaczął mogąc. Niechętnie złapałem za urządzanie i wyświetliła mi się ikonka roześmianej Steffy.
— Młoda to ty jeszcze nie Spisz? — zapytałem, odbierając połączenie, słysząc rozbawiony głos blondynki.
— Nie, nie mogę spać. Liam jest w pracy i nie mam co robić. Możesz wejść teraz na skype?
— Teraz?
— Mhm... Proszę, Ni. Stęskniłam się.
— Postaram się coś wykombinować.
Rozłączyłem połączenie i ostrożnie wyjąłem laptopa spod łóżka, uważając, żeby nie obudzić Bailee. Założyłem ciepły sweter i schowałem się w wolnym pomieszczeniu, nieopodal mojego pokoju, żeby w razie czego nadzorować Bailee.
Zalogowałem się na konto silence_boy i wybrałem połączenie do Steffy. Odebrała niemal natychmiast.
Dziewczyna znacznie się zmieniła. Jej twarz promieniała ze szczęścia, włosy lekko podcięła do ramion, a twarz jakby wymłodniała.
— Cześć, Niall. — Pomachała do kamery, a ja odwzajemniłem jej uśmiech. Promieniała szczęściem, aż miło było patrzeć, jak wyjazd poukładał jej życie na nowo.
— Opowiadaj Steffy, co tam u ciebie. Liam nadal układa swoją bieliznę?
Dziewczyna cicho zachichotała, co było dla mnie pozytywną odpowiedzią. Sam się zmusiłem do śmiechu, jednak ciągle byłem myślami u siebie w pokoju.
— Jest naprawdę super, już dawno nie było mi tak dobrze, Niall. Jesteś aniołem.
Cicho westchnęła i zaczęła mi się przyglądać.
— A co u ciebie? Wyglądasz niemrawo.
— Problemy, za problemami. Norma.
Próbowałem wymusić u siebie uśmiech, jednak i to się nie udało. W myślach przypomniałem sobie siebie kilka lat wcześniej. Takiego niewinnego. Stykającego się z ręką ojca. Jego tłumaczenie, że tak robią właśnie ojcowie. Próbowałem się, nie rozkleić. Próbowałem udawać, że jest dobrze, ale widząc Bailee, widzę siebie.
— Luke się odzywał. — Steffa wyrwała mnie z moich rozmyśleń. Przysiadłem bliżej ekranu i czekałem na dalsze wieści.
— Mówił, że już niedługo wróci. Jeszcze miesiąc i powinniśmy go znowu zobaczyć.
— Dziękuję, że mi to mówisz. Pójdę już. Jestem zmęczony.
— Dobrze, Niall. Trzymaj się.
— Ty też Steffi. Papa
Pomachałem jej do ekranu i rozłączyłem rozmowę. Zamknąłem klapę od laptopa i oparłem się o ścianę, podkulając nogi. Dlaczego to akurat teraz musi wracać? Kiedy muszę być silny?
Zdenerwowany wróciłem do pokoju i powróciłem do nieudanej próby snu.

***

Gdy wybiła na zegarku 7, wstałem zrobić zakupu na dziś dzień. Staruszka już ganiała w kuchni, więc nie zaskoczeniem było dla mnie, że śniadanie już dawno na mnie czekało. Jestem na ogół rannym markiem, jednakże, gdy wracam późno z pracy, potrafię spać do południa.
— Dzień dobry, Niall.
— Dzień dobry.
Posłałem jej uśmiech i złapałem za siatkę, która już na mnie czekała.
— Pójdę teraz po zakupy, dopóki Bailee jeszcze nie wstała.
— Tylko nie zapomnij o kapuście. Jest mi potrzebna do gołąbków.
— Postaram się nie zapomnieć. — Posłałem jej cwaniacki uśmieszek i na szybko zawiązując sznurówki, wyszedłem z domu, kierując się w stronę najbliższego marketu. Poranek dawał ostro w kość. Temperatura spadła do niskich wartości, a mocny wiatr, powiewał młodych ludzi, którzy ledwo stawiali mu upór.
Wtargnąłem do sklepu i na szybkiego zebrałem wszystkiego składniki. Przy kasie obsłużyła mnie dość natrętna ekspedientka, która z trudem dotrwała do ostatniej zakupionej rzeczy dla pani Gilbert. Zadowolony z pełnym ekwipunkiem wyszedłem ze sklepu, dokładnie sprawdzając paragon, czy na pewno niczego nie zapomniałem. Przystanąłem przy wyjściu i zostawiłem na chwilę reklamówki na skrzynce pocztowej, wczytując się w treść składników.
— Ty jesteś Niall? — usłyszałem nagle cieniutki głosik chłopczyka. Wyjrzałam zza świstka papieru i ujrzałem mała drobną sylwetkę, ubranego na cebulkę ośmiolatka.
— Tak, coś się stało? — zapytałem zdezorientowany. Przez chwilę zastanawiałem się czy skądś go może nie znam, jednak nic sensownego nie przychodziło mi na myśl.
— To dla ciebie. — Wręczył mi kopertę z listem i nie czekając dłużej, uciekł.
Zaskoczony, otworzyłem kopertę, w której znalazłem małą karteczkę o ubogiej treści. Wzruszyłem ramionami.
Grunt, że nie bomba — pomyślałem i wczytałem się w treść wiadomości.
"Zaopiekuj się Bailee, proszę"

Hej, co tam u was? Mnie strasznie wymęczyli w tym tygodniu, codziennie było coś. Masakra na serio. Tak liceum to nie to co gimnazjum. :'/
Rozdział pisałam dokładnie wczoraj, początkowo pisałam inaczej z miesiąc temu, ale suma sumarum wyszło takie coś, sami to oceńcie.
Jak myślicie kto napisał list do Niall'a?
Piszcie w komentarzach, ktore licznie zmalaly :(.
No nic. Do nastepnego. Pewnie za tydzien, bo wolne 3 dni, więc na lajcie.
Do zobaczyska.
Trzymajcie się.
Udanego weekendu ( Ja mam dziś wieczór babski. :))Lecę pisać o J. Piłsudskim.
Enjoy. :*

2 komentarze:

  1. No to udanego wieczoru babskiego, kochana!
    Och, ja jestem w gimnazjum, a czasami nie wyrabiam. :c Na szczęście wprowadzili ustawę, że można poprawiać każdą ocenę. To moje zbawienie! (Nie cierpię geografii :x)
    Kto napisał list? Kurcze, nie mam pojęcia, a tak strasznie chciałabym wiedzieć. To naprawdę kochane! Ktoś, pomimo anonimowości, się o nią troszczy. Tylko szkoda, że dopiero teraz. Kiedy potrzebowała pomocy bardziej, nie było go przy niej... Chociaż, może właśnie jej szukał?
    Kocham opisy Niall'a! W sensie, kiedy mówi, że Bailee wygląda jak anioł. To naprawę niesamowite, że jest ktoś taki, który się troszczy o takie zbłąkane duszyczki...
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Steffa w końcu zaczyna żyć! Znaczy wiesz, o co mi chodzi. Nie musi się bać ojca, nie musi się bać niczego. Mieszka sobie z Liam'em (mam nadzieję, że będą razem, sama nie wiem dlaczego), uśmiecha się, no żyje po prostu.
    Biedny Horanek. W końcu wiem, co się z nim działo. Nigdy nie rozumiem, jak można podnieść rękę na swoje dziecko, to naprawdę chore. :(
    A, właśnie! Nie pamiętam, czy pisałam Ci, że masz śliczny szablon. Jeśli tak to po prostu powtórzę. :)
    Buziaki, karmeeleq
    kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com
    PS. Słyszałaś o nowej płycie 5SOS? Mają niesamowite piosenki! Warto przesłuchać ,,Catch Faire'', ,,Airplanes'', ,,Waste the night'', czy chociażby ,,Stafety Pin''. Te piosenki są kochane i takie prawdziwe i no. *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie! Bardzo mi sie podoba ta historia :D Rozdział cudo i wprowadziłaś troche tajemniczości :3 Obstawiam, że list jest od tego jak mu było?? Finnick oo.. właśnie ;) Od dziś jestem stałą czytelniczką :* Więc czekam z niecierpliwością na next'a :*

    OdpowiedzUsuń

Theme by violette